Szkolenie psa – moda, konieczność, a może wymysł?
Żyjemy w świecie, gdzie coraz bardziej rządzi nami moda
dyktowana przez innych, a czasami nawet narzucana odgórnie. W końcu nie można
tak odstawać od innych, bo trzeba, bo tak wypada… W ostatnim czasie, zapanował również
pewien bum na robienie CZEGOŚ z psem. Nieważne co, ważne by coś robić. Moda, a
może po prostu „owczy pęd”. Modne stały się takie hasła jak socjalizacja,
spacer socjalizacyjny (ach jak to dumnie brzmi!), psie sporty, które obecnie
przeżywają swój ogromny rozkwit, dzienniczek treningowy itd. Można by je tak
wymieniać i wymieniać… Portale społecznościowe aż huczą od porad właścicieli
psów, którzy starają się doradzić. Tworzonych jest mnóstwo grup, które
zrzeszają osoby zainteresowane szkoleniem czy behawiorystyką. Tak więc czy
szkolenie psa to moda, dyktowana przez świadomych właścicieli psów, rozsądek,
czy może chęć przypodobania się innym?
Owszem, szkolenie psa stało się modne, jest na topie, jest
popularyzowane i po prostu uznane za coś oczywistego. Szczególnie jeśli chodzi
o psie przedszkole czy podstawowy kurs. Szkolenie specjalistyczne uznawane jest
trochę za snobizm, bo w sumie mało kto, po podstawowym kursie, kontynuuje
dalszą naukę psa. Przeważnie uważa się, że jest ono zakończone w momencie
otrzymania papierka poświadczającego ukończenie szkolenia. Mimo to, coraz
więcej osób decyduje się na zapisanie psa na profesjonalny kurs. Świadczy o tym
przede wszystkim zwiększona świadomość właścicieli, a także chęć spędzenia
dalszego życia z psem, który jest posłuszny i nie sprawia większych problemów.

Nasze szkolenie w 2013 roku w Canid w Katowicach. Musiałam przejść na indywidualny tryb szkoleniowy, ze względu na początek nauki opanowywania emocji na widok innych psów.
Szkolenie psa, jak dla mnie, powinno być obowiązkowe. Dla każdego właściciela psa, a nawet osoby, która dopiero chce nabyć czworonoga – czy to z hodowli, czy ze schroniska (w tym przypadku koniecznie). Ale to pewnie tylko marzenie, dość odległe, by mogło ujrzeć światło dzienne. Chociaż kto wie, może kiedyś się ono spełni. Więc jeśli twierdzisz, że twój szczeniak jest najwspanialszy i najinteligentniejszy, że masz naprawdę sporą wiedzę na temat szkolenia oraz behawiorystyki, umiesz poradzić sobie z wieloma przeszkodami, a na osiedlu jesteś uznawany za „zaklinacza” psów, to wciąż zbyt mało i, przykro mi jeśli cię rozczaruję, o niczym nie świadczy. Bo radzenie innym i wytykanie im błędów, jest naprawdę łatwe. Trudniej jest zobaczyć wady u siebie i zapanować nad własnym psem, który jest poniekąd wyznacznikiem tego, co tak naprawdę umiemy jako opiekun.
Niektórzy uważają szkolenie za snobizm oraz niepotrzebne
wydawanie pieniędzy, bo przecież z tego i tak nic nie będzie. Osobiście uważam,
że taki kurs może dać naprawdę dużo – zarówno nam, jak i psu. Jednak tutaj
warto zaznaczyć, że szkoleniowiec nie
jest czarodziejem, który sprawi, że po pierwszej sesji wszystkie problemy
odejdą w niepamięć, a pies stanie się posłuszny jak nigdy dotąd. On co najwyżej
pokaże jak pracować z psem i pokaże błędy, które się popełniało. ;)
Tychy 2016 rok. Warsztaty rally-o.
W takim razie, co nam da taki kurs?
Budowanie więzi oraz
zaufania – ktoś pewnie zapyta, jak można zbudować więź z psem, podczas
godzinnych sesji treningowych. W dodatku tylko dwa razy w tygodniu. Przecież z
psem żyjemy na co dzień, a nie tylko od święta, dwa razy w tygodniu. Owszem…
Ale właśnie na szkoleniu poświęcamy mu sto procent uwagi, przez całą godzinę.
Jesteśmy skupieni tylko i wyłącznie na pracy z nim. A w domu? Zajmujemy się
nim, jednak nie poświęcamy mu pełnej uwagi. Bawimy się z nim, spacerujemy, ale
w trakcie tego rozmawiamy przez telefon, zagadujemy znajomych, myślimy o
mnóstwie rzeczy, które mamy do zrobienia, które trzeba przygotować… A pies?
Mimo, że z jego punktu widzenia, nie powinien tego lubić (kto lubi naukę? :D),
bo w sumie czegoś go tam uczymy, czegoś wymagamy, czasami wprowadzimy korektę,
uwielbia te wyjazdy i cieszy się na sam widok zabieranej saszetki szkoleniowej.
Cieszy się, bo właśnie wtedy jesteś tylko dla niego.
Socjalizacja z innymi
psami oraz ludźmi – zapisując się na szkolenie, możemy być pewni, że
znajdzie się tam kilka innych psów (chyba, że zdecydujemy się na tryb
indywidualny). Jest to ważne szczególnie wtedy, gdy nasz psiak na co dzień nie
ma kontaktów z pobratymcami. Dodatkowo uczy się, jak grzecznie mijać inne psy,
ludzi, jak się witać.
Trening w grupie –
może być to uznawane za wadę, bo szkoleniowiec nie poświęci nam zbyt dużej
uwagi (w końcu są jeszcze inne osoby), jednak uczy to psa pracy w
rozproszeniach. Dla niektórych psów skupienie uwagi przy innych psach czy
ludziach, jest naprawdę trudne. Właśnie na tych zajęciach możemy to wypracować.
Rozwiązywanie
problemów oraz eliminowanie niepożądanych zachowań – każdy popełnia błędy,
nikt nie jest nieomylny. Są sukcesy i porażki, a szkoleniowiec pokaże nam co
robimy źle i da wskazówki.
Dobór
odpowiedniej metody szkoleniowej oraz sprzętu do treningu –
jest to bardzo ważne podczas szkolenia. Inaczej będziemy pracować z psem
lękliwym, a inaczej z psem reaktywnym. Jedne psy będą chętnie pracowały na
jedzenie, inne na zabawkę, a jeszcze inne tylko na nagrodę słowną. W tym
również pomoże nam doświadczony szkoleniowiec. Kiedyś szkolono psy używając wyłącznie
kolczatek. Dzisiaj, o dziwo, da się osiągnąć to samo, mając do dyspozycji
normalną obrożę czy szelki. Owszem, pewnie będą przypadki, gdzie bez kolczatki się
nie obejdzie, ale to szkoleniowiec powinien pomóc nam dopasować odpowiedni sprzęt
i pokazać, co będzie dla nas i dla naszego psa najlepsze.
Warsztaty z Paulą Gumińską, Tychy 2017.
Jak widać, zapisanie się na kurs szkoleniowy z naszym psem,
ma mnóstwo plusów. Mimo to, przez niektórych, dalej uważane jest to za bardziej
hipsterskie podejście, niż rozsądek i
konieczność. Może i stało się to bardziej modne, bo w końcu pies nie jest już
tylko psem, a pełnoprawnym członkiem rodziny. Dążymy do tego, by mieć świetnie
wyszkolonego i posłusznego psa. Wszędzie się huczy o pozytywnych metodach
szkoleniowych, popularyzuje się spędzanie wolnego czasu z psem. Może jednak
warto pomyśleć o pracy z psem pod czujnym okiem szkoleniowca, a nie zdawać się
tylko i wyłącznie na swoją wiedzę? ;) Zachęcam do tego, bo wiem, że takie
spotkania mogą dać nam naprawdę dużo. Wiecie, wiedzy nigdy za dużo. ;)
Hej! Bardzo ciekawy post, a temat zdecydowanie na czasie. Od siebie dodam, że szkolenia jak dla mnie dużo wnoszą w życie zarówno psa jak i człowieka, więc jeśli trafi się okazja warto uczestniczyć. :D pozdrawiam z moimi łotrami! 😁
OdpowiedzUsuńWitam na swoim blogu! ;) Zdecydowanie się z Tobą zgadzam, szkolenia są potrzebne i są świetnym sposobem na zbudowanie odpowiedniej relacji na linii pies-człowiek. Pozdrawiam! :)
Usuń