Mów do mnie jeszcze! Życie z psem problemowym

Czy to wstyd mieć problemowego psa, który nie jest taki, jakiego sobie wymarzyliśmy? Czy to wstyd przyznać się do tego i powiedzieć to głośno, że nasz pies nie jest idealny? A czy są idealne psy, bez jakichkolwiek problemów? W końcu, czy możemy wypowiedzieć  TO głośno, nie narażając się na falę komentarzy (a w niektórych przypadkach również krytyki), typu przecież każdego psa da się wyprowadzić na prostą, trzeba tylko chcieć…? I jak to wygląda z punktu widzenia właściciela psa problemowego? Zapraszam do lektury. :-) 

Kto śledził naszą historię od początku, wie z iloma problemami się spotkałam. Jedne były łatwiejsze do ogarnięcia i szybko sobie z nimi poradziłam, inne niestety zostały z nami do dzisiaj. Pięć lat życia z Karo, nauczyły mnie doceniać nawet najmniejsze sukcesy. Sukcesy, które dla innych były normalną codziennością, które nic wielkiego nie znaczyły. Chociażby spokojne przejście główną ulicą, bez reakcji na jadące samochody. Dla innych rzecz normalna, po prostu szara codzienność. Nam ogarnięcie tego problemu zajęło rok. Rok ciężkiej pracy, podczas której nie raz i nie dwa miałam taką załamkę, że dopiero powrót do domu oznaczał odpoczynek. Spacer nie był przyjemnością, a bardzo ciężką pracą. Właśnie wtedy, gdy pojawił się kolejny problem do przepracowania, nauczyłam się doceniać  tu i teraz. Chwile, w których Karo ogarnął swój móżdżek, były i są na wagę złota. W takich momentach cieszę się jak dziecko, które właśnie dostało wyczekanego lizaka. Dla mnie znaczy to naprawdę dużo. Wiem też, że niestety te wszystkie chwile są ulotne. Coś idzie super przez tydzień, dwa, a potem mamy nagły regres. Wszystko się wali, wracamy do punktu wyjścia, bo coś poszło nie tak. Ktoś gdzieś zrobił błąd, a może nie zareagował w odpowiednim momencie. Tym kimś jestem oczywiście ja. Dlaczego? Bo wszystko zależy od przewodnika, nie od psa. To na nas ciąży odpowiedzialność za własnego psa i to, jak go wychowamy. Nie raz byłam na niego zła, bo zamiast kroku w przód, nagle robimy dwa kroki w tył. Bez konkretnej przyczyny. Jakbym nigdy nic z nim nie robiła. Jakby był pozostawiony sam sobie. Po prostu…


Zawsze chciałam mieć idealnego psa. Teraz wiem, że nie ma idealnych psów. Podobnie jak ludzi. Chyba, że wszystkie wady przekujemy w zalety – wtedy będziesz wiódł szczęśliwe życie, u boku „idealnego” psa. Chociaż nie wiem, czy jest to wykonalne. Są dni, w których widzę, że praca z Karo nie przynosi żadnych pożądanych skutków. Pies nie słucha, robi co chce, ma wszystko gdzieś… Na szczęście zdarzają się dni, w których nasza współpraca jest na piątkę z plusem. Pies całym sobą zaangażowany w pracę, chętnie wykonuje polecenia. Sprawia mu to ogromną radość. Wtedy mamy sukces. Ogromny sukces, dzięki któremu możemy wyjść na prostą. To motywuje. Prawdą jest, że nie do końca pogodziłam się z niektórymi rzeczami, których po prostu oboje nie przeskoczymy. Tak musi być i tak też będzie. Wzięłam go ze schroniska akceptując go takiego, jakim jest. Ze wszystkimi wadami i zaletami.  Dlatego, czy to wstyd przyznać się do tego, że nasz pies nie jest ideałem? Uważam, że nie. 

Zdarzało się, że moje plany odnośnie spaceru czy treningu, legły w gruzach (teraz działam w dużej mierze spontanicznie). Bo to pies miał zły humor, bo nie nadawaliśmy na tych samych falach. A może po prostu pies nie zdążył załączyć myślenia? Mózg wyparował? Nie wiem… W takich momentach wracałam do domu rozczarowana, sfrustrowana, zła i z poczuciem wychowawczej porażki… Coś nie wyszło, coś nie zadziałało. Najprościej rzecz ujmując, nie zgraliśmy się.  Wtedy miałam ogromną ochotę zaszyć się gdzieś, na końcu świata i nie wyściubić nawet nosa! Wierzcie mi, najlepiej byłoby ukryć się gdzieś z dala od ludzi i wszelkiej cywilizacji. Ale tak się nie dało. Trzeba było wziąć się w garść. Moja porażka była tylko i wyłącznie moją porażką. Przecież nikt o tym nie wiedział. A z każdej porażki można wyciągnąć wiele wniosków. Tak też się stało. W końcu co cię nie zabije, to cię wzmocni! Zaczęłam się zastanawiać i analizować co poszło nie tak, czytałam wiele artykułów, książek, zasięgałam informacji u doświadczonych osób. Mimo to, nie wyszliśmy w stu procentach na prostą. Udało się na tyle, na ile było to możliwe…


Niestety z wielkim bólem muszę przyznać, że coraz częściej, my – właściciele psów z problemami (których bądź co bądź jest naprawdę dużo!), wstydzimy się za nasze psy. Wstydzimy się tego, że nasz kochany, długo wyczekiwany i wymarzony pies, nie zachowuje się tak jak powinien. Nie śpimy po nocach, bo nasz pies ma problem. Problem, który usiłujemy rozwiązać. By żyło się lepiej – i nam i psu. Przejmujemy się tym, co powiedzą inni. Przecież jak cię widzą, tak cię piszą… Chcemy przypodobać się społeczeństwu, które narzuca pewne ramy, gdzie każdy pies powinien być super wychowany. Guzik prawda! W tym momencie nasuwa się pytanie - czy powinniśmy się tego wstydzić, patrząc na innych ludzi, którzy mają gdzieś zachowanie swoich psów? Co z tego, że ich kundelek ciągnie jak parowóz, szczeka przez cały czas, gdy siedzi sam  w domu (to jest coś takiego, jak lęk separacyjny?!), rzuca się na rowerzystów, przechodniów, inne psy… Oni mają to w nosie. Bo nie dostrzegają problemu. Nic sobie z tego nie robią. Uważają, że tak musi być, bo ich Pimpuś ma taki charakter. Ale innym zaczną wytykać błędy i będą krzywo patrzeć… A my, psiarze, którzy wiemy po co tak właściwie mamy psa, zadręczamy się, bo nie potrafimy przeskoczyć pewnych rzeczy. Nie umiemy pokonać tych  niewidzialnych barier. Nie umiemy poradzić sobie z różnymi psimi nawykami, które czasami uprzykrzają nam życie. Chcemy uciec gdzie pieprz rośnie, bo nasz pies nie jest taki jak inne. Zazdrościmy innym, oglądając filmiki, czytając na blogach o ich sukcesach i mając świadomość, że mają bezproblemowego psa (ale czy na pewno?). Podświadomie zadajemy sobie pytanie, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Zdajemy sobie sprawę z tego, że łatwo nie jest i nie będzie. Ale czy to nas czegoś nie uczy? Taki pies potrafi dać cenne lekcje na przyszłość.  Prawda jest taka, że nie każdy potrafi się do tego przyznać i powiedzieć, że ma psa problemowego.

Życie z takim psem wcale nie jest złe. I z tego powodu nie powinniśmy czuć się gorsi od innych, którzy mają super wyszkolonego psa (myślę, że oni także, mimo wszystko, miewają problemy ze swoimi zwierzakami). Dla niektórych nasze problemy, z którymi codziennie się borykamy i które udaje nam się pokonać w większym bądź mniejszym stopniu, byłyby nie do przeskoczenia! To nie jest tak, że można się usprawiedliwiać zachowaniem psa i przestać pracować nad jego zachowaniem. Nie, tu chodzi o coś więcej. O to, by nie przejmować się tym, co powiedzą inni. By nie zadręczać się osobami, które nic nie wiedzą o szkoleniu i o tym, jak długą drogę już przeszedłeś ze swoim psem. Każdy sukces jest Waszym sukcesem, z którego należy się cieszyć. Gdy dopadnie Was kolejny kryzys wychowawczy, pomyślcie sobie, że nie każdy musi być idealny. Każdy ma wady i zalety. Pomyśl o tym, ile już osiągnąłeś ze swoim psem. Życie z psem problemowym i codzienna walka o niego, nie jest łatwe. Tylko Ty wiesz ile włożyłeś pracy w wychowanie tego psa. To jest najważniejsze. Pamiętaj, by nigdy się nie poddawać. Bo walka o psa, którego akceptujesz ze wszystkimi jego wadami i zaletami, jest najcenniejsza i przynosi wiele radości. Życie z takim psem przypomina trochę rollercoaster – nie zawsze jest przewidywalne. ;-)

Komentarze

  1. Ja również nie posiadam bezproblemowego psa. Dokładnie od roku i dwóch miesięcy borykamy się z uciążliwym problem, jakim jest zachowanie Platona w stosunku do innych psów. Nie przespałam wielu nocy, a jeszcze więcej przepłakałam. W porównaniu do sytuacji sprzed roku nastąpił duży progres, ale i tak jeszcze nie udało nam się z tego wyjść.
    Czy wstydzę się tego? Okropnie! Mimo to wychodzę ze swoją bestią do ludzi i innych psów. Izolując go od innych czworonogów, problem mógłby się pogłębić. Uczęszczamy na grupowe spacery, treningi, seminaria. Wiążę się to z odpowiedzialnością (której kilka razy mi zabrakło, ale na szczęście moja głupota nigdy źle się nie skończyła). Dość sporo pracujemy i wierzę, że kiedyś w końcu uda nam się z tego wyjść.
    Z tym, że nie ma psów idealnych jak najbardziej się zgodzę. Jedni właściciele borykają się z drobnymi problemami (oczywiście żadnego nie chcę bagatelizować), inni z trudniejszymi - każdy z czymś się zmaga. Nad niedociągnięciami czy też niepożądanymi skutkami wynikającymi z błędów wychowawczych powinno pracować się nie na wzgląd, że wszystkie pieski są "idealne" albo co powiedzą inni, ale bacząc na to by pomóc zarówno sobie i swojemu czworonożnemu kompanowi.
    Przytoczę jeszcze bardzo znany cytat, który mi się nasunął "czasem trzeba zrobić krok w tył aby zrobić dwa kroki do przodu."
    Życzę dużo wytrwałości przy pracy z Karo i mnóstwa postępów!

    Pozdrawiamy,
    Oliwia i Plato!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doskonale Cię rozumiem. Sama borykam się z podobnym problemem i uważam, że izolacja Plato od innych psów, przyniosłaby więcej szkody niż pożytku. U nas, jeśli długi czas nie idziemy na spacer grupowy, jakieś spotkania, Karo bardziej nakręca się na widok innych psów. Opanowanie emocji to trudna sztuka, ale wierzę że kiedyś nam się to uda.
      I tego właśnie nie mogę rozumieć... Dlaczego my się tego wstydzimy? Przecież tak łatwo wychować pieska, który nie ma żadnych problemów. Ktoś, kto nie miał styczności z psem z prawdziwymi problemami, praktycznie nic o tym nie wie. Nie wie ile pracy należy włożyć w wychowanie takiego pupila. Ile wyrzeczeń, treningów, godzin spędzonych na przerabianiu tych samym ćwiczeń. A wszystko po to, by było nam wszystkim lżej, by naprawić błędy, które kiedyś popełniliśmy...
      Również nie lekceważę żadnego, nawet najmniejszego problemu. Bo co, jeśli z czasem się nasili? My jesteśmy tylko ludźmi, mamy prawo do robienia błędów, również w pracy z naszymi czworonogami. I nikt nie powinien nas osądzać.
      Z cytatem jak najbardziej się zgodzę. :-) Bardzo dziękuję i nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć tego samego! :-)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Czasami wydaje mi się, że teraz jest jak z ludźmi, każdy ma jakieś swoje zaburzenie/schizę. Mój pies, przez brak wyobraźni mojej prawie zmarł przez kleszcza :| Teraz nigdy nie zapominam o fiprexie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, jak nie ma ludzi idealnych, tak nie ma idealnych psów i trzeba się z tym pogodzić. A jeśli ktoś nie potrafi zaakceptować wad swojego psa i przez to czuje się nieszczęśliwy "bo to nie tak miało być", to trochę smutne... i dużo świadczy o właścicielu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, całkowicie się z Tobą zgadzam! Biorąc pod swój dach psa, trzeba mieć świadomość, że jak każda żywa istota, również będzie miał swoje wady i... problemy.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty