Wakacje nad morzem

Znaleźliśmy swój raj na ziemi! Daleko na północ, w województwie Pomorskim. :D Spędziliśmy tam 10 pełnych dni, a tęsknota za morzem już dała o sobie znać. Celowo wybraliśmy termin po sezonie, przełom sierpnia i września - 28.08-07.09.17r. Kiedyś tam wrócimy. Może za rok, może wcześniej, a może później. Ale na pewno! Tymczasem co robiliśmy, gdzie dokładnie byliśmy i jak nam minęły wakacje nad morzem? Odpowiedź znajdziecie poniżej! :-)


W tym roku, jak już wcześniej wspomniałam, wakacje spędziłam nad morzem. Tak się trafiło, że miałam możliwość dołączyć do siostry i pojechać samochodem, więc dlaczego miałabym odmówić? Nie zastanawiałam się długo, tym bardziej, że Karo mógł jechać z nami. Zaczęły się poszukiwania odpowiedniego miejsca przyjaznego psom i tak padło na Willa Mikołajek Nadmorski w Ostrowie. Za dobę płaciliśmy 40 zł od osoby, natomiast za psa tylko 30 zł jednorazowo za cały pobyt. Więc ceny nie są z kosmosu. Tym bardziej, że do dyspozycji mieliśmy aneks kuchenny z kuchenką elektryczną, mikrofalówką, ogromną ilością kubków do picia, talerzy oraz garnków. :D Pokój mieliśmy malutki, ale bardzo komfortowy i funkcjonalny. Ogromne łóżko (co prawda dla dwóch osób, więc całe było dla mnie :D), na wyposażeniu była również mała lodówka, czajnik oraz telewizor. Każdy pokój miał również oddzielny balkon. Dodatkowo mogliśmy skorzystać z ogrodu i wypić ciepłą herbatę lub kawę na świeżym powietrzu. Z czystym sumieniem możemy polecić to miejsce! :-)

Cała podróż, zarówno nad morze jak i z powrotem, trwała około 8-9 godzin w jedną stronę. Robiliśmy trzy postoje, w tym jeden dłuższy – godzinny oraz dwa krótsze 15-30 minutowe. Karo w zasadzie całą podróż przespał, chwilami oglądał świat albo chciał aby go pogłaskać. ;-) Podróż była naprawdę męcząca, mimo to pies zniósł ją ze spokojem.


W dniu przyjazdu oczywiście pobiegliśmy nad morze! Zastanawiałam się jak Karo zareaguje na taki ogrom wody oraz tak wielką „piaskownicę”. Cóż, mogłam to przewidzieć – miłość do wody i piasku osiągnęła apogeum psiego szczęścia! :D Dzielnie wchodził do wody, a fale nie były  mu straszne. Wybierając psiolubne miejsce nie bez powodu padło na Ostrowo. Jest to miejscowość, która leży w niedalekiej odległości od Karwi (ok. 2,5 km) oraz Jastrzębiej Góry (ok. 4,5 km). Tak więc w jeden dzień zrobiliśmy sobie spacerek brzegiem morza do Karwi, natomiast w kolejny dzień do Jastrzębiej Góry oraz na Rozewie. Miejsce to jest idealną bazą wypadową. Jedynym minusem było to, że wraz z nadejściem 1 września, większość restauracji, barów czy kawiarni została zamknięta. Niestety Karwia czy Dębki tętnią życiem głównie w sezonie. Mimo to, jeśli chcemy odpocząć od zgiełku wielkich miast, to nie ma chyba lepszego miejsca. Wszędzie gdzie się pojawiliśmy, byliśmy mile widziani. Nie mieliśmy problemu z wejściem na plaże, nawet te strzeżone. Może dlatego, że byliśmy już, jako tako, po sezonie. Spotykaliśmy też wielu turystów z psami, którzy tak jak my, przemierzali wiele kilometrów wędrując brzegiem morza. Rejon Karwi jest bardzo psiolubny, a dodatkowo oferuje nam piękne, piaszczyste plaże.




Grzechem byłoby nie udać się do Jastrzębiej Góry i na Rozewie, by zobaczyć latarnię morską! W tym przypadku również szliśmy brzegiem morza, przy okazji szukając muszelek. ;-) Oczywiście nie wszędzie da się dojść  plażą, więc część drogi przebyliśmy traktem spacerowym ciągnącym się wzdłuż morza. Jest co oglądać! Kolejnym psiolubnym miejscem na naszej mapie okazała się restauracja i kawiarnia Promenada w Jastrzębiej Górze. Bez problemu weszliśmy do ogródka, a gdy padało mogliśmy wejść również do środka. ;-) Jak na złość, w drodze powrotnej, wieczorem, pogoda się załamała i zaczęło padać. Jako, że nie mieliśmy ze sobą kurtek przeciwdeszczowych, trochę nam dolało. :D Tak czy siak, maszerowaliśmy plażą, nawet jak zaczęło grzmieć. Na szczęście skończyło się tylko na deszczu i na paru grzmotach gdzieś w oddali. Zanim wróciliśmy do pokoju, wyglądaliśmy jak mokre kury. :D 


Będąc w pobliżu Dębek, nie mogliśmy przepuścić takiej okazji, by nie podjechać na specjalną psią plażę. :-) Co prawda niczym szczególnym się ona nie różni, ale psia plaża, to psia plaża. Rozciąga się ona na odcinku 100 metrów, na którym turyści ze swoimi pupilami mogą bez problemu odpocząć, a psiaki mogą oddać się dzikim harcom. Znajduje się ona przy wejściu numer 18. 



Warto tam zerknąć, zwłaszcza wtedy, gdy w podróży towarzyszy nam nasz pupil. Jeśli chcielibyśmy wejść z psiakiem na normalną plażę, możemy natknąć się na taką tabliczkę:


W Dębkach znajduje się również wieża widokowa, na którą warto się wspiąć, jednak prawdopodobnie nie wejdziemy tam z psem. 

Kolejne dni przeplatały się z lenistwem i krótkimi wycieczkami. Mimo, że pogoda była już pod chmurką i co jakiś czas przelotnie padało, nie przeszkadzało nam to w spacerowaniu po plaży czy zwiedzaniu. Jeśli mamy do dyspozycji samochód, polecam wycieczkę na Hel. Już sama świadomość, że będziemy stać w miejscu, gdzie zaczyna się Polska, powinna być motywacją samą w sobie. ;-) A tak na serio, jest to miejsce naprawdę warte odwiedzenia. Chociażby dla samego helskiego portu. Jeszcze przed powrotem do samochodu, zdążył nas „złapać” deszcz. Jednak tym razem byliśmy już zaopatrzeni w kurtki przeciwdeszczowe. :D




Wisienką na torcie był wyjazd do Gdańska oraz Sopotu. Z Ostrowa była to jakaś godzina jazdy. Może trochę więcej. Pozwiedzaliśmy, pospacerowaliśmy po gdańskiej plaży, dotarliśmy do portu w Gdańsku… Fajnym psiolubnym miejscem jest restauracja Long (52) Street przy ul. Długiej 52 w Gdańsku. Bardzo pozytywni ludzie, nie mieliśmy problemu z wejściem do środka, dostaliśmy nawet miskę z wodą dla psiaka. ;-) W drodze powrotnej pojechaliśmy jeszcze na sopockie molo. Jako że chciałam tam być jak będzie już ciemno, tak też się stało. :D Skoro już byliśmy w Trójmieście, nie mogło nas zabraknąć i w tym miejscu. :-) To pewne, że jeszcze tam wrócimy.




Ostatni dzień pobytu upłynął na całkowitym lenistwie i spacerowaniu po plaży. Mimo, że ostatnie dni były całkowicie pod chmurką, nie zepsuło nam to dobrej zabawy. Turyści z psami byli mile widziani w wielu miejscach. Ludzie są tam bardzo pozytywnie nastawieni do zwierząt. Nie było dnia byśmy nie poszli na plażę. Niezależnie od tego czy świeciło słońce, czy padał deszcz, czy była to plaża w Ostrowie, Jastrzębiej Górze czy Gdańsku. Ach, żal było odjeżdżać… 

Po powrocie do domu, pies był tak zmęczony psychicznie, że stanął i zawiesił się obok miski z wodą. :D Szaleństwa na plaży, tyle nowych zapachów i miejsc dały o sobie znać. Psiak odsypiał pół następnego dnia, aż całkowicie się zregenerował. Teraz powracamy do codzienności i na chwilę obecną pozostały nam jedynie wspomnienia. :-)


Komentarze

Popularne posty